***Oczami Mari***
W tej szkole wszystko było rutyną.Kaname był wobec mnie bardzo nie ufny ...i miał racje.Coraz częściej staczałam się już do granicy poziomu E.Nie chodziłam na lekcje etyki.Po moim ostatnim numerze..za nic .Starałam się również unikać kontaktu z ludźmi.
Leżałam tak z notatnikiem na kolanach ucząc się do testu,Już nie mogłam się skupić.
Ubrałam się otworzyłam okno i zeskoczyłam z niego.
Podążyłam dróżką głęboko oddychając.
Przystanęłam czując obecność człowieka.Na swoich plecach poczułam wylot pistoletu.
-Myślałaś że możesz mnie unikać-zaśmiał się Yagari.-Myślałem że nie żyjesz.
Odwróciłam się.Wyglądał tak samo jak wtedy gdy ostatnim razem go widziałam.Czarne włosy i opaska na prawe oko.
-Wróciłam z zza światów..- uśmiechnęłam się
-Widzę i to silniejsza niż ostatnio.
-Najwyraźniej nie powinieneś zostawiać mnie po ataku mojego ojca.
-Tak będzie trudniej ciebie zabić.
Wkurzyłam się.Wciąż celował we mnie bronią.W jednej sekundzie wypuścił pistolet krzyczeć
-Ty suko , poparzyłaś mnie!
Uderzyłam go.
-Nie waż się tak się do mnie mówić!
Byłam n serio wkurzona. Bałam się że nie długo pokaże czym jestem naprawdę
-Silna jesteś.-przyznał -Po ojcu.
-Nie mów o nim w mojej obecności .To nie jest mój ojciec i nigdy nim nie był!
-Zawsze go nienawidziłaś,A od czasu tego wypadku ....
-Zamknij się!
Toga widząc moją reakcje i pojawiający się ogień na mojej dłoni wycelował we mnie drugim pistoletem.
-No śmiało chętnie cię zabije.-dodał.
Choć w jego oczach dostrzec można było przerażenie..
-Stójcie ! -wrzasnął Zero.
-Nie wtrącaj się !-krzyknął Toga.
-Nawet nie waż się jej zabić!Nie jest na poziomie E.
-Nie długo będzie ...tak jak ty ...-uśmiechną się i oddalił w kierunku szkoły.
Chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Uspokój się lepiej.-powiedział.
A no tak znowu moje paznokcie...
-Jestem spokojna.
-Właśnie widziałem.Rzuciła byś się na niego nawet nie myśląc co robisz.
-Umiem się kontrolować.
-Nie w takim stanie.
-Nie mów tak!
-Jak? Mam kłamać? -zapytał.
Ucichłam.Miał racje.O boże jak ja nie lubiłam gdy ktoś miał rację!
-Nie mów nic.-odparłam.
Pokiwał głową i zaczął zmierzać w kierunku akademika.Złapałam go za rozpiętą koszule.
-Poczekaj.
Odwrócił się.
-Nie powiesz Kuranowi?-zapytałam zdziwiona.Nasze twarze były bardzo blisko siebie.
-Sam się dowie.-wzruszył ramionami.
-Nie może.... Nie zrozumiał by.
-A ja to zrozumiem?
-Jesteś taki jak ja.
Zaśmiał się.
-No dobra trochę się różnimy.-odparłam wiedząc co ma na myśli.
Nagle poczułam zapach zbliżającego się człowieka-Yuki.
-Pójdę już.-powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę akademika.
Noc była gwieździsta i bezchmurna.
Wchodząc do pokoju głównego nazywanego przez wszystkich salonem zastałam czekającego na mnie "przywódce".
Chciałam go wyminąć ale był szybki i zatarasował mi schody.
-Gdzie byłaś?-zapytał.
-Nie muszę ci mówić.
-Ależ musisz.
-Nie.-odepchnęłam go i weszłam do pokoju.Kaname nie próbował iść za mną.
I dobrze bo musiałam zostać sama.Bałam się że dowie się o tym co stało się przed chwilą.Nie zrozumiał by.Jestem czymś złym....czymś co zniszczy wszystko i wszystkich.... czymś co czuje.... Moje życie tak szybko się zmieniło.Mój ojciec ....to nie ojciec...nigdy nim nie był i nie będzie ! To potwór!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz