***Oczami Mari/Tsuki***
-Co to było?-spytałam gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
On tylko uśmiechnął się i odszedł.Stałam jak wryta.
Przed chwilą całowałam się z chłopakiem który należy do rodu Kuranów.Nie wiem co by się stało gdyby ktoś kto zna mnie na prawdę widział to.
Postanowiłam jeszcze trochę zostać w mieście choć byłam bardzo głodna.Brakowało mi smaku prawdziwej ludzkiej krwi a nie tylko tych cholernych tabletek!
Dotarłam do ciemnej uliczki gdzie nie było nikogo i chyba wiem dlaczego.Było to idealne miejsce dla wampirów.
Na ziemi zobaczyłam ranną kobietę. Podbiegłam do niej.Miała liczne rany po ugryzieniach oraz ranę na brzuchu.Zapach jej krwi doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Co się pani stało?-zapytałam podnosząc jej głowę.
-One...czarne zjawy...
-Jakie czarne zjawy?
-Mojego męża też dopadły...Zaraziły go gdy go zraniły a on umarł....nie dało się nic zrobić ...Idę do niego.-wydukała i zmarła.
Powiedziała mi wystarczająco dużo.Czarne zjawy to ci mężczyźni.
Nagle coś uderzyło mnie w głowę i przed oczami stanął mi obraz Kanama Rimy Ruki Akatsukiego i reszty z Nocnej Klasy doliczając do tego grona Zera.Przed nim stało chyba z 30 mężczyzn ubranych na czarno.Mieli na szyjach tak samo widoczne naczynia krwionośne i zalane oczy bielą.Byli bardzo silni.Zranili Hanabuse i Takama.Reszta ledwo sobie radziła.
Rzuciłam się biegiem w stronę akademii.Skakałam z dachu na dach.Ludzie z dołu zadzierali głowy i otwierali szeroko oczy gdy mnie widzieli.
Na polanie w akademii rozgrywało się totalne piekło.Wszyscy byli już zmęczeni tylko nie przeciwnicy.
Skoczyłam pomiędzy nich kiedy mieli zadawać ostateczny cios.
-Nawet nie ważcie się ich krzywdzić!-warknęłam wysuwając paznokcie i kły.
W moich żyłach wybuchł ogień.Postanowiłam przenieść to na wampiry otoczyłam ich ogniem i podpaliłam.Stworzyłam nad nimi osłonę by nie mogli uciec.
Oczywiście mogłam się na nich rzucić i własnoręcznie zamordować ale przypomniały mi się słowa tamtej kobiety.
Kiedy spaliłam ich na proch podbiegłam do Hanabusy i Takamy.Mieli ukąszenia na szyjach.
-Takama słyszysz mnie?-spytałam potrząsając nim lekko.
Mruknął coś pod nosem.
-Co takiego?
-Schowaj te paznokcie.-powiedział słabym głosem.
Posłusznie to zrobiłam.
Niespodziewanie podbiegł do nas Toga.Zdenerwowałam się.
-Wolniej się nie dało?!-wrzasnęłam.
-Spokojnie skarbie.Przypominam tobie że nie jestem wampirem.
-Kiedyś cię zabije!
-Będę czekał.-uśmiechnął się.
Później dołączyli do nas inni.Podziękowali mi i przenieśli rannych wampirów do pokoi by ich opatrzyć.
Wróciłam do siebie.
Boże teraz zacznie się piekło.Nie pozwolę im umrzeć! Nigdy! To moi przyjaciele.
Tylko jak mam im pomóc?
Poszłam do pokoju i zasnęłam.
Nazajutrz dowiedziałam się że Kaname Akatsuki i Senri nie zostali ranni.Spotkałam ich kiedy siedziałam na moście.
Sama nie byłam w dobrym stanie psychicznym.
-Wszystko w porządku?-spytał Kaname siadając obok mnie.Zrobili to również dwaj jego koledzy.
-Nie.-odpowiedziałam ze spuszczoną głową.-To prze ze mnie...to co się stało...oni umrą.
-Co ty mówisz?-wtrącił Senri.-Przecież oni są wampirami.
-Uwierz mi na słowo że umrą jeśli nie znajdę sposobu by ich uratować.
-Znajdziemy.-poprawił mnie Akatsuki.-Razem.
Uśmiechnęłam się.
-Macie jakąś bibliotekę?-zapytałam po minucie milczenia.
-Jasne.
-I posiadacie stare wampirze księgi?
-Jasne.
-To chyba wiem od czego zacząć.-powiedziałam i razem z chłopakami poszłam w stronę szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz