***Oczami Mari/Tsuki***
Biegłam tak przed siebie uciekając przed głosem tak okropnym i przerażającym że nawet ja się go bałam.
Nagle uderzyłam w coś.Upadłam i popatrzyłam do góry.
-Gdzie jesteś?!-wrzasnął.
Odsunęłam się od niego.Wiedziałam co potrafi mój ojciec.Milczałam.
-Wiesz że cię znajdę...-przybliżył się.
-Nigdy!-krzyknęłam.
Zaśmiał się
-Znajdę cię wszędzie , gdziekolwiek byś była.Ale zastanów się czy chcesz aby cierpieli przez to inni.
Obudziłam się.Na łóżku siedział Eizo trzymając mnie za rękę.
A więc naprawdę nie umarł.
-Eizo...-powiedziałam i spróbowałam wstać lecz rana po strzale cholernie mnie bolała.
-Nie wstawaj.-odparł opierając się o łóżko.
-Chyba musisz mi coś wytłumaczyć.
-Wiem...
-No to słucham.
Westchnął i zaczął mówić.
-Wtedy gdy byliśmy na tej przepaści wyszłaś oddalając się od strażników i ode mnie.Wyszedłem cię szukać i gdy przechodziłem przez most on nagle puścił.Chyba tą część historii znasz więc przejdę do sedna.Spadłem w tą przepaść ale złapałem się skalnej półki i przeżyłem.Tai dziewczyna która mnie znalazła powiedziała mi co się z tobą stało.Nie mogłem wracać ale kiedy zdałem sobie sprawę że nie mogę bez ciebie żyć postanowiłem wrócić , lecz ty ...uciekłaś.
-Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?-zapytałam.
-Ciągle istnieje między nami więź , zapomniałaś?
-Dziwne bo nie czułam twojej obecności.
Odrzuciłam kołdrę na bok i usiadłam na krawędzi.Ból był nie do zniesienia.
-Co robisz powinnaś leżeć.-powiedział podtrzymując mnie za plecy.
-A ty nie żyć.
Uśmiechnął się. Zerwałam z siebie opatrunek i spojrzałam na ranę.Nadal krwawiła.Eizo odwrócił się.
-Przepraszam.
Przeciągnęłam ręką po ranie a ta zagoiła się.
-Widać żaden pocisk ci nie straszny.
-Nie.
Wstałam i podeszłam do szafy i wyjęłam z niej mundurek.Poszłam do łazienki ubrałam się w niego , wyszczotkowałam zęby , uczesałam włosy i wyszłam z pokoju.Eizo stał przy oknie.Było już ciemno więc nikogo z nas już nie raziło słońce.
-Idę zobaczyć jak czują się ranni.-powiedziałam.
-Lepiej tego nie rób.Kaname już próbował i został ugryziony.
-Co!?
Pobiegłam w stronę jego pokoju.Czyli on też został zarażony.
Wpadłam do jego pokoju gdzie siedziała Seiren. Kaname leżał na sofie widocznie zmęczony.
-Mari...
-Zostawisz nas samych?-spytałam.
Dziewczyna pokiwała głową i wyszła.
Podeszłam do Kurana.
-Tak szybko wstałaś?-zapytał.
Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku .
-Wyciągnę cię z tego.Obiecuje.
-Wiem że to zrobisz.Czuje taki głód jakiego nigdy nie czułem....Teraz ciebie rozumiem.
-Będzie dobrze.Eizo na pewno nam pomoże.
-Kochasz go prawda?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Tak... ale to niczego nie zmienia.
-Zmienia , zmienia wszystko -powiedział a jego oczy zalała biel.Cofnęłam się i wpadłam na kogoś.
Odwróciłam się.Stał za mną Eizo.
-Lepiej stąd chodź.-powiedział i złapał mnie za rękę.
Spojrzałam na Kanama i wyszłam.
Szliśmy razem przez korytarz w milczeniu.Nagle chłopak przycisnął mnie do ściany i powiedział:
-Jesteś z Kuranem?
Spuściłam głowę.
-Wiesz że nie możesz, o ile ktoś wie kim jesteś...
-Wie tylko Kuran , Dyrektor Cross i Toga.Nikt więcej.
-Nie zmienia to faktu że nie możesz z nim być.
-Myślałam że nie żyjesz , miałam prawo się zakochać...
-Ale nie w nim.
-Nie będziesz mi wybierał z kim mam być a z kim nie.
Zaśmiał się.
-Wiesz że jeśli ja żyje jesteś moja.
Znów spuściłam głowę.On miał racje.Ciągle byłam jego narzeczoną.
Złapał mnie delikatnie za podbródek i pocałował .Tak dawno nie czułam jego ust na swoich.
Nagle zachciało mi się krwi.
-Napij się tylko nie ubrudź mi bluzki .-uśmiechnął się a ja nie myśląc przyssałam się do jego
Super czekam na 10 :)
OdpowiedzUsuń